Oni mają dwie wigilie
Jest mistrzynią pierogów, ale i inne dania nie mają przed nią tajemnic. Uśmiechnięta, otwarta na ludzi, pracowita. Tola, a właściwie Antonina przyjechała do Polski z Ukrainy. Wraz z rodziną uciekała przed wojną. Teraz mieszka w Jastrzębiu. Ona i jej rodzina będą mieć dwie wigilie - jedną 24 grudnia, a drugą 6 stycznia.
Duża rosyjska bomba spadła na centrum handlowe, zmiatając je z powierzchni. To przesądziło o tym, że Tola wraz z rodziną spakowała, co miała pod ręką i uciekła z Krzemieńczuka, w obwodzie Połtawskim, w Ukrainie. Zostawili wszystko - dom z całym wyposażeniem, dorobek całego życia. Do momentu wojny wiedli tam spokojne życie. Ona pracowała w pierogarni, on był ślusarzem i spawaczem. Wychowywali dwójkę dzieci.
Jak wyglądały wigilie rodzinne Toli?
Na samo wspomnienie dawnego, spokojnego życia Tola uśmiecha się i mówi, że koniecznie musiało być 12 potraw. Na wigilijnym stole nie mogło zabraknąć pierogów, ale w środku była słonina, ziemniaki z koperkiem. Są też oczywiście pielmienie - małe pierożki nadziewane farszem z różnych gatunków mięsa, podawane ze śmietaną. Tola na święta przygotowuje również kiełbasy, według sprawdzonej receptury przekazywanej z pokolenia na pokolenie w rodzinie. Mówi, że nie to samo, co można kupić w markecie i nie ma żadnego porównania.
Jakie jest najważniejsze wigilijne danie?
Kobieta bez wahania wymienia kutię. Ta potrawa tak bardzo związana jest z wieczerzą wigilijną w Ukrainie, że czasem tym słowem określano całą wigilię. Jest to połączenie pszenicy i maku z bakaliami z dodatkiem miodu. Do tego dorzuca się jeszcze migdały, rodzynki, orzechy, wanilie. Jak to z przepisem, końcowy efekt zależy od doświadczenia i wyczucia smakowego wykonawcy. Każda szanująca się pani domu ma też swój sposób na kutię. Tola wspomina, że już będąc małą dziewczynką, zajadała się tym przysmakiem i nie wyobraża sobie świąt bez kutii.
Jedna wigilia czy dwie?
Ukraińcy będący wyznawcami prawosławia, obchodzą wigilię w dniu 6 stycznia. Wynika to z tak zwanego kalendarza juliańskiego.
- Żyjemy teraz w Polsce. Czujemy całą tę świąteczną atmosferę, przygotowania. Z rodziną do wigilii zasiądziemy dwa razy 24 grudnia i 6 stycznia. Wiele rzeczy mamy tak samo, jak wy, bo przecież jesteśmy chrześcijanami. Jest i choinka, i gwiazda betlejemska na jej szczycie, 12 potraw, są życzenia. Jest rodzina, bo ona w tych świętach, obok znaczenia religijnego, jest najważniejsza. Śpiewamy kolędy. Tak wiele nas Ukraińców i Polaków łączy - mówi kobieta.
Żal za Ukrainą
Tola, cieszy się, że znalazła miejsce w Polsce, kiedy uciekała przed wojną. Gdy rakieta rosyjska uderzyła w centrum handlowe, nie zastanawiała się. Wzięła osobiste rzeczy i zostawiła wszystko - wyjechała. Tak trafiła do Polski, na granicy zaoferowano jej przewóz do Jastrzębia. Tęskni za swoim krajem. W jednej chwili zostawiła tam cały dorobek życia. Kiedy przyjechała do Jastrzębia, musiała się wszystkiego uczyć na nowo, języka, zwyczajów, po prostu życia.
- Pracuję na stołówce jednej ze szkół. Ludzie chwalą sobie moje dania. Mąż jest ślusarzem i spawaczem, syn podobnie. Córka jeszcze uczy się w szkole. Na początku korzystaliśmy z pomocy, teraz jednak sami się utrzymujemy. Opłacamy wynajęte mieszkanie i wszystkie rachunki. Nie jest łatwo, ale przynajmniej spokojnie. Nie słychać ryku rakiet i nie drżysz ze strachu, że w każdej chwili możesz stracić życie. Jest bezpiecznie. To się docenia, dopiero kiedy tego nie masz - mówi Tola.
Ukrainka opowiada, że na ogół w Polsce, w Jastrzębiu jest traktowana życzliwie. Zdarzają się wprawdzie ludzie, którzy krzywo na nią popatrzą, czasem rzucą niemiłym słowem, jednak jest to mniejszość. Tola podkreśla, że sami się utrzymują, że do nikogo ręki nie wyciągają, nie są pasożytami. Zresztą, jak mówi, takich można zobaczyć wszędzie i w Polsce, i w Ukrainie. Siedzą, chociażby pod sklepem i czekają, aż ktoś im coś da, pracować nie chcą.
Dla tysięcy Ukraińców to będzie pierwsza wigilia poza domem, w obcym kraju. Część z nich, jak Tola, dwa razy zasiądzie do wieczerzy. Dla nich będą to wojenne święta, kiedy na ich kraj spadają bomby i giną ludzie, kiedy marzną i w ciemności walczą o przeżycie.
Pozdrawiamy kochaną panią Tolę, ze stołówki ZS2 "Korfanty"
Trudno wyobrazić sobie, że można uchodźcę który w dodatku pracuje na swoje utrzymanie - przywitać niemiłym słowem. Pani Tolu ,spokojnych Świąt, wygranej wojny życzymy.
Pani Tola to mistrz kuchni i bardzo skromna, ciepła osoba.
Klaczka-to ukrainskie wladze decyduja kto ma walczyc
Tolu jeżeli ta historia jest prawdziwa to ja mówię Tobie Wesołych Świąt.
Nasuwa się jedno pytanie dlaczego twój mąż i syn nie walczą z okupantem?
Czytałem gdzieś że ukrainska Cerkiew Prawosławna chce zmienić obchodzenie świąt na 25 grudnia Znajomi ukraińcy z którymi rozmawiałem byli za tym żeby tak się stało
Tolu wesołego świętowania.