Dzikie śmieci mają się dobrze i rosną
Ponad rok w dzielnicy zalega wielkie dzikie wysypisko śmieci. Władze gminy nie mogą go usunąć, bo znajduje się na terenie prywatnym.
Rok temu pisaliśmy o wielkim, dzikim wysypisku śmieci, które powstało w Czuchowie w dolinie Bierawki.
CZUCHÓW. Wówczas zapewniano nas, że zniknie ono z czuchowskiego krajobrazu. Niestety na obiecankach się skończyło. Minął ponad rok, a wysypisko jak było, tak jest. Jedyna różnica jest taka, że przybyło na nim śmieci. – Rok temu napisaliście duży artykuł o tym wysypisku. Oczywiście wszyscy zapewniali, że zostanie usunięte. To wysypisko nie jest tam od roku, ale od trzech lat. I burmistrz od trzech lat o tym wie, a śmieci nie zniknęły – denerwuje się Roman Cop, przewodniczący rady dzielnicy Czuchów. Czerwionecki magistrat odbija piłeczkę, że teren nie należy do gminy, a właściciel pomimo wysyłanych do niego pism terenu nie uprzątnął.
Burdel i smród
To co można zobaczyć na „czuchowskim” wysypisku to obraz nędzy i rozpaczy. Znaleźć tu można praktycznie wszystko – opony, słoiki i butelki, plastikowe opakowania po farbach, worki ze śmieciami, rury PCV, kawałki styropianu, papę. Wśród zarośli walają się też stare umywalki i sedesy, dywany, lodówki, telewizory, a nawet stara pościel i kanapy. Obecność tego wysypiska czasem sygnalizuje niesamowity smród. Po kilku interwencjach mieszkańców sprawą zajęła się straż miejska. Do rybnickiego starostwa zostało wysłane pismo – by ustalić właścicieli działek, na których znajdują się porzucone śmieci. Udało się wskazać sześciu właścicieli. – Strażnicy miejscy skontaktowali się ze wszystkimi – osobiście lub za pośrednictwem pism, wzywając ich do uprzątnięcia terenów – informuje Hanna Piórecka-Nowak, rzeczniczka czerwioneckiego urzędu.
Nie moje śmieci
Z sześciu właścicieli działek, na których wyrosło wysypisko pięciu naciskanych przez strażników miejskich zrobiło porządek. Problem stanowi szósta z „śmieciowych” działek. – Jej właścicielem jest mieszkaniec sąsiedniej miejscowości. Straż miejska skierowała do niego kilka pism, kilkakrotnie byli też u właściciela gruntu i osobiście z nim rozmawiali – tłumaczy magistracka rzeczniczka. Niestety ani pisma, ani rozmowy nie dały żadnego rezultatu. – Właściciel jeszcze w ubiegłym roku był przeciwny uprzątnięciu terenu, argumentując, że śmieci nie należą do niego i nie on stworzył to dzikie wysypisko – wyjaśnia. Z takiej odpowiedzi nie jest zadowolony przewodniczący rady dzielnicy Roman Cop. – Dlaczego u nas można bezkarnie śmiecić? Co urzędnicy robią, by ten haniebny proceder ukrócić? – pyta.
Jesienią zniknie...?
Możliwe jednak, że ze „śmieciarską” wizytówką dzielnicy uda się rozprawić jeszcze w tym roku. Pracownicy wydziału ekologii wraz ze strażnikami miejskimi w czerwcu br. ponownie pojechali na teren dzikiego wysypiska. Do właściciela terenu ponownie skierowane zostało pismo dotyczące natychmiastowego uprzątnięcia terenu. – Właściciel przyszedł do urzędu i ponownie tłumaczył się, że nie on jest winny powstałemu wysypisku, że śmieci nie należą do niego. Zobligował się jednak, że jesienią uprzątnie ten teren – informuje Hanna Piórecka-Nowak, rzeczniczka UGiM w Czerwionce – Leszczynach. Pytanie tylko, czy jeśli w końcu to dzikie wysypisko uda się zlikwidować – to na jak długo. Roman Cop ma własne uwagi do „śmieciarzy”. – Jeśli chcecie żyć na wysypisku to proszę bardzo, tylko rozrzućcie sobie śmieci na własnej posesji. Jakim prawem zmuszacie wszystkich mieszkańców Czuchowa do życia w takim otoczeniu? – stwierdza zdenerwowany. Czerwioneccy urzędnicy mają nadzieję, że nowa ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach korzystnie wypłynie na ilość tworzonych dzikich wysypisk ograniczając liczbę osób wyrzucających śmieci w lesie czy – tak jak w tym przypadku – nad rzeką.
(MS)