Mała dzielnica, niemałe potrzeby
Początki Chwałęcic sięgają XII wieku. Nazwa miejscowości pochodzi prawdopodobnie od imienia jej pierwszego właściciela „Chwałka”.
Powstanie zalewu zmieniło położenie wsi – wcześniej znajdowała się ona na niewielkim wzgórzu wzdłuż drogi z Rud do Rybnika. Stanowiła własność cystersów, którzy dbali o rozwój swej posiadłości. W okolicach dzisiejszych ulic Dworskiej i Czecha wybudowali wielki folwark, w którym miejscowi chłopi odrabiali pańszczyznę. Ciekawostką jest fakt, że Chwałęcice zarządzane przez cystersów, należały jednak do parafii w Rybniku i tamtejszemu proboszczowi płaciły dziesięcinę. Po likwidacji zakonu przez władze pruskie w 1810 roku, pocysterskie dobra przejął najpierw rząd, a później książę raciborski. Historia sprawiła, że musiał on sprzedać część swoich ziem. Otóż, w plebiscycie w 1922 roku, mieszkańcy Chwałęcic opowiedzieli się za przynależnością do Polski, natomiast książę rezydował po stronie niemieckiej w Rudach i na mocy reformy rolnej został zmuszony do sprzedaży polskiej ziemi.
W 1888 roku, przy dzisiejszej ulicy Grodzkiej wybudowano szkołę. Jednoizbowy budynek powiększono w 1910 roku. Dziś mieści się tam przedszkole. Po wojnie w dzielnicy wybudowano SP 27, oraz po wielu staraniach, czynionych od lat 50, kościół. Poświęcony w 1998 roku, powstał w miejscu starej karczmy.
Potrzeby tej małej dzielnicy nie są jednak niewielkie, a cele ambitne. – W naszej dzielnicy nie ma zbyt wielu dużych inwestycji – mówi Bogdan Kloch, przewodniczący rady dzielnicy Chwałęcice. – Stąd też cieszymy się z tych małych, dla niektórych dzielnic może nieistotnych osiągnięć, jak na przykład modernizacja chodników, w tym przy szkole, co było bardzo ważną sprawą – dodaje. Czego Chwałęcice naprawdę potrzebują? – Najważniejsze są dla nas dwie rzeczy: kanalizacja oraz modernizacja dróg – odpowiada przewodniczący rady. – Z kanalizacją jest ten problem, że płacimy naprawdę poważne pieniądze za wywóz nieczystości i jest to zmorą naszej dzielnicy. Stan niektórych dróg woła już o pomstę do nieba, a ciągłe łatanie i wypełnianie ubytków niestety na wiele się nie zdaje. Na szczęście miasto jest świadome tej sytuacji i docierają do nas głosy, że będzie to zrobione. Nie znamy jednak terminu – komentuje Bogdan Kloch. – Walczymy także z plagą dzikich wysypisk. Nasz na wpół rolniczy charakter sprzyja tym, którzy na polach i w lasach naszej dzielnicy upatrzyli sobie miejsce wyrzucania swoich odpadów. Kontener przy cmentarzu jest notorycznie zapełniony, służby komunalne nie nadążają z ciągłym wywozem tych śmieci – wspomina przewodniczący. Niemniej przyznaje, że jeśli pojawi się kanalizacja i drogi zostaną zmodernizowane, to nie będzie już zbytnio na co narzekać. – U nas jest wciąż jeszcze wiejsko, charakter tej dzielnicy jest niemal rolniczy i to właśnie ściąga tam ludzi już nie tylko z Rybnika, lecz różnych miejsc Polski, którzy szukają miejsca o właśnie takim charakterze – mówi Bogdan Kloch.
(ska)(mark)