Inżynierowie od gwiazd, czyli jak NASA doceniła pracę absolwentów II LO w Raciborzu

Z Adamem Krzykałą i Arturem Bauerem rozmawiamy o pracy nad niezwykłym projektem, którym zainteresowała się agencja NASA, pożytkach płynących z badań nad kosmicznymi technologiami, literaturze science-fiction oraz mrocznej wizji przyszłości, w której Ziemia zostaje zdominowana przez odrodzone Cesarstwo Chińskie…

Wojtek Żołneczko: Jak to się stało, że młodzi ludzie pochodzący z niewielkiego Raciborza, pracują nad projektem, którym zainteresowała się agencja kosmiczna NASA?
Adam Krzykała: W sumie Racibórz aż wcale taki mały nie jest. Tutaj skończyliśmy liceum i zawsze chętnie wracamy. Natomiast jeżeli chodzi o projekt, w którym bierzemy udział, zakwalifikował się on do finałowej piątki wśród projektów z całego świata i jako jedyny z Polski. Obejmował on swoim zakresem stworzenie koncepcyjnego projektu, mającego na celu
dostarczenia na powierzchnię Marsa ładunku 10-tonowego, a w przyszłości możliwość transportu ludzi. Dlaczego taki projekt? Mało jest osób, które słysząc kosmos, NASA nie zainteresowałoby się tematem. Tak było również w naszym przypadku. Może to spełnienie dziecięcych marzeń?

WŻ: Czy idąc na studia myśleliście o tym, że w kolejnych latach weźmiecie udział w tak ekscytującym projekcie?
Artur Bauer: Idąc na studia nie byliśmy świadomi istnienia organizacji, ani kół naukowych o tak poważnym charakterze. Oczywiście planowaliśmy spędzić studia aktywnie. Do koła naukowego OFF-ROAD dołączyliśmy ze względu na ich flagowy projekt Scorpio. Projekt lądownika pojawił się w chwili naszego dołączenia do koła i od razu przyłączyliśmy się do niego. Projekt ten jest poniekąd naszym oczkiem w głowie, a ze względu na pierwszą edycję konieczne było zrobienie wszystkiego od początku. Kiedy NASA ogłosiło wyniki byliśmy niezmiernie zaskoczeni znajdując się w pierwszej piątce na świecie.

WŻ: Koło naukowe OFF-ROAD to spora grupa ludzi… Jaka była Wasza działka w projektowaniu lądownika Eagle?
Adam Krzykała: Obecny skład zespołu Koła Naukowego OFF-ROAD Pojazdów Niekonwencjonalnych liczy przeszło 40 osób. W projekt lądownika Red Eagle na samym początku zaangażowanych było przeszło 20 osób. Do czasu wysyłania raportu końcowego zostało już 14 osób w kilku podgrupach zajmujących się między innymi: mechaniką i wytrzymałością, elektroniką,
astrofizyką oraz podtrzymaniem życia. Moim zadaniem było skonstruowanie podwozia, które wytrzymałoby moment zetknięcia lądownika z powierzchnią Marsa oraz pochłonęłoby energię uderzenia. Natomiast Artur został przydzielony do zespołu zajmującego się deceleracją (wytraceniem prędkości) w momencie wchodzenia w atmosferę Marsa.

WŻ: Co sprawiło Wam największe trudności?
A. Bauer: W projekcie lądownika największym wyzwaniem było jednorazowe dostatecznie ładunku o masie 10 ton na powierzchnię Marsa, kiedy największym ładunkiem jaki udało się dostarczyć NASA jest łazik Curiosity o wadze jednej tony. Podczas projektowania musieliśmy wziąć pod uwagę prostotę konstrukcji i sterowania. Ważna była również możliwość wykonania do 2026 roku. To właśnie okazało się największym wyzwaniem, gdyż niezbędne było wykorzystanie technologii już istniejących lub takich, które są w zaawansowanej fazie rozwoju i mamy
pewność ich powstania do zakończenia projektu. Również ograniczenie rozmiaru lądownika do wymiarów przestrzeni załadunkowej opracowanej przez NASA rakiety SLS Space Launch System było sporym wyzwaniem.

WŻ: Skąd czerpaliście inspirację do projektowanych rozwiązań? Czy to jest bardziej twarda książkowa wiedza, czy może bardziej adaptacja do naszej rzeczywistości pomysłów z książek i filmów science-fiction?
A. Krzykała: Przypominam sobie pierwsze spotkanie, na które wszyscy przyszli z teoretyczną wiedzą z różnych zakresów. Pierwsze koncepcje, które rozpatrywaliśmy z perspektywy czasu są dość śmieszne. Wówczas faktycznie coś mogło się pojawić z dziedziny sci-fiction. Jednak w większości przypadków po przeprowadzeniu symulacji rozwiązania te okazywały się
nietrafionym wyborem.

WŻ: Pozostańmy na chwilę w temacie kultury science-fiction i jej relacji do rzeczywistości. Kilkadziesiąt lat temu wielu twórców tego gatunku przewidywało, że obecnie ludzkość będzie już zasiedlać kolonie na księżycu czy na Marsie. Tak się nie dzieje. Jakie są główne powody niespełnienia tych optymistycznych wizji? Bo przecież technologia rozwija się w zawrotnym tempie, zmieniając nasze życie z dekady na dekadę…
A. Krzykała: Może twórcy byli zbyt optymistyczni? Jednak podchodząc poważnie do tematu, jedną z przeszkód może być brak technologii, pomimo jej szybkiego rozwoju. Można wymienić masę problemów, z którymi astronauci musieliby się zmierzyć. Jednym z nich jest ekspozycja ciała ludzkiego na silne promieniowanie kosmiczne, które zaczyna być śmiertelne po
opuszczeniu ziemskiej magnetosfery. Największe spustoszenie wywoływane jest w centralnym ośrodku nerwowym. Ciekawsze technologie, które mogłyby między innymi zostać wykorzystane to na przykład pokrycie statku powłoką wodną, lub wytworzenie pola magnetycznego. Jednak żadna z nich nie jest wystarczająco zaawansowana technologicznie. Warto jednak pamiętać o niektórych rozwiązaniach wywodzących się bezpośrednio z książek sci-fi, jak geostacjonarne satelity mające pierwsze wspomnienie w książce „2001: Odyseja Kosmiczna”.

WŻ: Czy science-fiction to Wasz ulubiony nurt kultury? Które książki i filmy lubicie najbardziej?
A. Bauer: Osobiście lubię satyryczną serię książek „Bill, bohater galaktyki” Harrego Harrisona i klasyczne serie „Autostopem przez galaktykę” Douglasa Adamsa oraz serię „Odyseja kosmiczna” Arthura C. Clarka. Poza książkami razem z Adamem lubimy oglądać filmy pokroju „Marsjanina”, „Wall-e”, „Łowcy Androidów” oraz serii Star Wars.

WŻ: Gdybyście mieli wybierać uniwersum, w którym chcielibyście żyć, to byłby to świat Gwiezdnych Wojen, Star Treka czy… Śródziemie Tolkiena?
Artur i Adam: Gwiezdne Wojny.

WŻ: Nad czym będziecie pracować przy tworzeniu swoich prac inżynierskich i magisterskich?
A. Krzykała: To jest jedno z tych trudniejszych pytań. Wstępnie myślimy nad napisaniem prac związanych z inżynierią kosmiczną, może z łazikami autonomicznie poruszającymi się po Marsie. Powiem tak – jak na razie… ściśle tajne.

WŻ: Jaka jest Wasza praca marzeń?
A. Bauer: Najchętniej znaleźlibyśmy zatrudnienie w branży kosmicznej w firmach pokroju NASA, SpaceX, Blue Shepard pracując nad rozwojem najnowszych technologii. Z ostatnich wiadomości dowiedzieliśmy się, że SpaceX ma wykorzystywać HIAD (Hypersonic Inflatable Aerodynamic Decelerator), moduł hamowania napełniany skompresowanym powietrzem, aby
odzyskać środkowy rdzeń. Technologia ta została zastosowana również w naszym lądowniku, bardzo chętnie pracowalibyśmy przy rozwoju już dostępnej technologii wprowadzając tam rozwiązania iście kosmiczne.

WŻ: Czasem spotykam się z poglądem, że eksploracja kosmosu to marnotrawstwo pieniędzy. Moglibyśmy żyć w lepszym świecie, gdybyśmy te ogromne środki skierowali na rozwiązanie problemów ludzkości tu na Ziemi? Co Wy o tym sądzicie?
A. Krzykała: Oczywiście, gdyby środki przeznaczyć na inne cele było by tak i tak. Standardowe przekomarzanie się. Proszę uwierzyć, że nie żylibyśmy w lepszym świecie. Już teraz 1% ludzkości posiada więcej niż pozostałe 99%, dysproporcje te się powiększają, a jakiekolwiek dodatkowe środki może symbolicznie wsparłyby najuboższych i utonęłyby w machinie finansowej. Jednak nie o ekonomii. Znaczne nakłady na eksploracje kosmosu obejmują badania na Ziemi nad medycyną, najnowocześniejszymi technologiami. Dla potwierdzenia można wymienić kilka aspektów, które jako pierwsze przychodzą mi na myśl: wykrywanie komórek rakowych dzięki programowi, który pierwotnie został użyty do badań terenu przez NASA, projekty skafandrów do zadań specjalnych na przykład na potrzeby straży pożarnej, wszczepialne defibrylatory serca, czy też rozbudowane systemy znajdowania osób zaginionych. Nie należy traktować środków
przeznaczonych na eksplorację kosmosu jako marnotrawstwo, raczej jako inwestycję, która może przynieść ponadprzeciętne zyski w przyszłości. Może właśnie te badania przyczynią się do rozwiązania problemów ludzkości tu na Ziemi.

WŻ: Na koniec pytanie-ćwiczenie. Spróbujcie się wcielić w rolę twórcy sci-fi. Wejdźcie w buty Asimova czy Herberta i powiedzcie, gdzie ludzkość będzie za 10, 20 i 30 lat?
A. Bauer: Świat zostaje zdominowany przez odrodzone Cesarstwo Chińskie. USA oraz Rosja zawiązują koalicję zwaną Koalicją Zachodu i razem przeciwdziałają potędze cesarstwa. Po uświadomieniu sobie znacznej przewagi liczebnej wroga, zaczynają potajemnie opracowywać technologie kosmiczne oraz wojskowe. Nad światem zapada nowa chłodna kurtyna dzieląca go na wschód i zachód. Statki wschodu po raz kolejny dopuszczają się inwazji na zniszczony już Nowym Jorku. Cywile walczą o przetrwanie w brudnych dworcach metra. Na szczęście gubernator Aleksy Popow przechwytuje tajne plany inwazji cesarstwa…

WŻ: Jakie miejsce chcielibyście zajmować w tej historii?
A. Krzykała: W rzeczywistości opisanej przez Artura, zarówno ja jak i Artur będziemy zajmować ważne role w Imperium Zachodu. Ryzykując życie będziemy dbali o rozwój technologii i przezwyciężenie sił złego Cesarstwa.


Artur Bauer i Adam Krzykała mają po 21 lat. Ukończyli II Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza w Raciborzu. Aktualnie koczą drugi rok studiów inżynierskich na Politechnice Wrocławskiej, na kierunku automatyka i robotyka (Artur na wydziale mechanicznym, natomiast Adam na wydziale elektronicznym.

Wojtek Żołneczko