Dawid Kawczyński – nożycoręki z Chałupek

Lśniące i matowe, farbowane i naturalne. Krótkie, proste, kręcone… – on kocha je wszystkie! O czym mowa? O włosach, z którymi Dawid Kawczyński potrafi zdziałać cuda, czego dowód stanowi wypełniony po brzegi terminarz. O tym, jak rozpoczęła się jego przygoda z fryzjerstwem, czemu zawdzięcza swój sukces i wielu innych aspektach opowie w dzisiejszym magazynie.

Czy praca z włosami była Twoim odwiecznym marzeniem?
Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że tak. Od zawsze lubiłem być dobrze i krótko obcięty. Siedząc z tatą w salonie męskim, patrzyłem na precyzyjną pracę fryzjera i na to, jak jego umiejętności mogą odmienić wizerunek człowieka. Pamiętam też, że będąc na wycieczce w 3. klasie szkoły podstawowej, kupiłem sobie pierwszą maszynkę, za pomocą której ogoliliśmy sobie z kolegami głowy, co bardzo nie spodobało się naszym nauczycielom. Od tego czasu obcinałem się sam, co różnie wychodziło i oczywiście nie zawsze podobało się rodzicom. Często kręcili z politowaniem głową, mówiąc: „znowu na łyso…?! Dawid, przestań!”. Można powiedzieć, że dochodziłem do wprawy, praktykując na sobie. Z czasem w „zabawie” w fryzjera uczestniczyli moi koledzy, którzy pozwalali mi się strzyc. Muszę przyznać, że efekt końcowy wychodził różnie (śmiech). Nie zraziło mnie to jednak. Przez długi czas traktowałem fryzjerstwo jako zabawę, hobby, ponieważ nie wierzyłem, że coś, co sprawia przyjemność, może stać się źródłem utrzymania. Nadszedł jednak czas, gdy jako młody człowiek musiałem wybrać, co chcę robić w życiu. Podjęcie decyzji nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Pomyślałem sobie wówczas: „dlaczego nie mam robić czegoś, co kocham? Przecież wtedy nigdy nie będę musiał chodzić do pracy!”(śmiech). Szukanie praktyki okazało się bardzo proste: wszedłem do pierwszego salonu fryzjerskiego w Wodzisławiu Śląskim i zapytałem o naukę w zawodzie. Był to zakład państwa Marii i Czesława Fułatów. Do dziś pamiętam słowa szefa: „Mario, weźmy go! Ma 5 kolorów na głowie, a to znak, że z niego będzie artysta (śmiech)”. Tak zaczęła się moja praca fryzjera. Korzystając z okazji, pragnę serdecznie podziękować państwu Marysi i Czesławowi za cierpliwość i czas, który mi poświęcili oraz rady i techniki strzyżeń, których nauczył mnie mój mistrz – praktykuję je do dnia dzisiejszego.

Czym różni się barber od zwykłego fryzjera?
Fryzjer oprócz cięcia włosów i strzyżenia, może specjalizować się np. w hair tattoo, fryzurach artystycznych, farbowaniu. „Prawdziwy” barber nie podjąłby się takich zabiegów, a jeśli już to wykonałby je z grymasem na twarzy. Nie ze względu na brak umiejętności, a pociąg do strzyżenia klasycznego. Spod ręki barbera te fryzury będą idealnie wycieniowane, ponieważ korzysta z maszynek i brzytew bardzo dobrej jakości – przynajmniej powinien! Barber to także specjalista od męskiego zarostu i brody oraz…wytwarzania atmosfery! Panów gości w wygodnych fotelach przystosowanych do golenia. W zanadrzu ma gorące ręczniki, które okalają twarz klienta, wprawiając go w stan relaksu. Podążając tropem tradycjonalisty, wie jak ogolić brzytwą (i nie poharatać!) twarzy. Jak na (męskie) SPA przystało – korzysta z profesjonalnych kosmetyków… – m.in. tego możemy doświadczyć podczas wizyty u barbera. Większość kosmetyków stosowanych u fryzjerów pasuje do stylizowania zarówno włosów damskich, jak i męskich. W barber shopach (męskich salonach kultywujących fryzjerstwo klasyczne) zamawiane i używane są kosmetyki przeznaczone stricte dla mężczyzn.

Dlaczego zostałeś barberem, a nie fryzjerem?
Wiele osób uważa mnie za barbera, ponieważ jestem laureatem kilku konkursów w tym temacie, prowadzę szkolenia z fryzur klasycznych i strzyżenia brody, otrzymałem tytuł „Barbera Roku 2017 w Dzienniku Zachodnim”. Jednak nie prowadzę barber shopu; nie nastawiam się stricte pod barbering i nigdy tego nie robiłem. Od 6 lat prowadzę salon damsko-męski. Od 14 lat jestem fryzjerem męskim, który lubi „bawić” się włosami, wymyślać fryzury awangardowe, wycinać wzorki na głowie, tzw. hair tattoo. W typowym barber shopie krzywo się na to patrzy. Myślę, że nie trzeba być barberem, żeby strzyc dobrą klasykę. Dla mnie fryzjerstwo męskie cały czas daje bardzo dużo możliwości i w ten sposób nie wypalam się zawodowo, ponieważ rozwijam się poprzez szkolenia. Jeżeli byłbym barberem, to w pewnym stopniu bym się ograniczał – a tego nigdy nie chciałem.

Na wizytę do ciebie trzeba się umawiać z miesięcznym wyprzedzeniem. Czemu zawdzięczasz swój sukces?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę się cofnąć o 6 lat… Otwarcie salonu było spontaniczną decyzją, którą w dużej mierze ukształtowały obawy, by w przyszłości nie powiedzieć sobie: „dlaczego nie spróbowałem?”. Większość rodziny była sceptycznie nastawiona, ponieważ w okolicy było już sporo salonów. Jednak wspólnie z Eweliną, dziś żoną, postanowiliśmy postawić wszystko na jedną kartę! Z pomocą rodziny wyremontowaliśmy lokal i w końcu go otworzyliśmy, choć w niczym nie przypominał tego, którym jest teraz. Ściany były tak puste, że aż niosło się echo, bo zabrakło już funduszy na wykończenie wnętrza. Musiała być jednak ona: maszynka najwyższej jakości ścinająca perfekcyjnie! I tak zbierałem złotówkę do złotówki, siedząc od rana do nocy i czekając na klientów, którzy po jakimś czasie stali się stałymi bywalcami mojego salonu. Z terminami jest u mnie rożnie. Moi stali klienci zapisują się już na kilkanaście miesięcy do przodu, dlatego terminy tak się wydłużają. Myślę że swój sukces zawdzięczam tym, że do KAŻDEGO klienta podchodzę indywidualnie i jednakowo – czy ma gruby portfel, czy też nie – dla mnie liczy się człowiek i staram się każdego dobrze obciąć na tyle, ile tylko potrafię. Mam jedną zasadę: „jak już się za coś bierzesz – rób to najlepiej jak tylko potrafisz, albo nie ruszaj tego w ogóle!” – i tego się trzymam.

Jaka atmosfera panuje w twoim salonie?
Luźna 🙂 Czy to między mną a pracownicą, czy z klientami, ponieważ zawsze chciałem przychodzić do pracy z uśmiechem. Chcę też, aby moi pracownicy mieli tak samo. Salon to w końcu nasz drugi dom.
Klienci są różni: i młodzi (najmłodszy miał 3 miesiące 🙂 i starsi. Z tego względu czasem można nieźle pożartować, a czasem trzeba umieć się zachować.

12. marca w Bąkowie odbędzie się Twój pokaz „hair tatto”. Opowiedz coś o tym wydarzeniu.
Hair tattoo to zapowiedź nowych szkoleń organizowanych za pośrednictwem firmy Koloryzacje.com i hurtowni CORA w Rybniku. Na szkoleniach będę uczył od podstaw min.: jak rozplanować wzorek na głowie, jakiego sprzętu użyć. Zapraszam wszystkich chętnych.

R.B