Racibórz 30 lat temu, czyli „Nie oddamy Sierpnia ’80”

W sierpniu 1987 roku w dalszym ciągu sytuację społeczną dla rządzących w Raciborzu i w powiecie uznawano za satysfakcjonującą. Brak było oznak oporu, czy buntu, które mogłyby niepokoić.

Wśród mieszkańców miasta dominowała apatia i zniechęcenie, ludzie byli generalnie bierni. Milicja i SB sporadycznie natrafiały na ulotki, napisy na murach, czy przykłady innej działalności patriotycznej. Jak to formułowała SB, w co drugim szyfrogramie słanym do Katowic, w Raciborzu „nie zanotowano żadnych symptomów wskazujących na aktywizację przeciwnika politycznego”. Jednak wciąż była obawa wybuchu społecznego, pamiętano bowiem wydarzenia z sierpnia 1980 r.

Znów brakuje sera

Zaopatrzenie mieszkańców w wiele podstawowych artykułów nadal kulało, najgorzej było w tym czasie z nabiałem, serami i twarogiem, których było zdecydowanie za mało. W trakcie żniw udało się zapewnić dostawy podstawowych towarów do wiejskich sklepów. Partia dbała by tak istotny moment, zbioru plonów nie był niczym zakłócony. W tym czasie poza miastem nie krytykowano jakości i zakresu dostaw produktów spożywczych. Między sobą ludzie dyskutowali o mającej nastąpić podwyżce cen materiałów budowlanych, która miała dojść nawet do 100 %.

Śmierć zakonnicy

W Markowicach doszło 8 sierpnia do fatalnego w skutkach wypadku samochodowego. Auto prowadził obywatel czechosłowacki Jan Krzizek, razem z nim jechały czeskie siostry zakonne. Jedna z nich zmarła na skutek odniesionych obrażeń. Nie znamy przyczyn ani okoliczności tej tragedii.

Pielgrzymka

SB bacznie przyglądała się organizacji i wymarszowi IV raciborskiej pielgrzymki do Częstochowy. Tradycyjnie zbiórka i przygotowania miały miejsce w parafii Jana Chrzciciela na Ostrogu. Mszę świętą 17 sierpnia uświetnił biskup Gerard Kusz, który wygłosił kazanie i sam ruszył z pątnikami. Pielgrzymka składała się z 6 podgrup, i jak wyliczały służby PRL, w drogę wyruszyło 3 tysiące osób, w tym 2 500 ludzi młodych, co szczególnie martwiło rządzących. Pierwszy nocleg zaplanowano w Rudach. Duszpasterzami poszczególnych podgrup byli: ks. Jan Szywalski, ks. Krystian Przybyła, ks. Rafał Pawliczek, ks. Henryk Wycisk, ks. Ryszard Szwarc i ks. Krystian Giemza. Ppłk Ryszard Labocha informował przełożonych, że nie zauważono niekorzystnych dla władz wydarzeń o charakterze ściśle politycznym. Jak widzimy informacje, które znajdziemy dzisiaj, w każdej gazecie czy portalu w czasach PRL były tajne i ze względów cenzuralnych nie mogły być publikowane nawet w lokalnych mediach. Kościół i wierzący mieli funkcjonować na marginesie życia społecznego. Obrazy życia religijnego w Polsce osłabiałyby próby ateizacji Polaków, zaprzeczałyby wizerunkowi kreowanemu przez rządzących, a walka z religią niezmiennie była podstawą komunistycznej ideologii.

Ucieczka z „raju”

Wielu raciborzan w tym czasie mogło już liczyć na otrzymanie paszportu. Po wielkim exodusie z początku lat 80. fala ucieczek i składanych podań o wyjazd stały spadała. Jednak ucieczki z Polski trwały, szacuje się, że pod koniec lat 80. poza krajem przebywało już około miliona Polaków. Również Racibórz dotknęła ta fala emigracji, niemal nie było rodziny, z której ktoś nie pozostał na Zachodzie. W sierpniu 1987 gruchnęła w mieście wieść, że na Zachodzie, w Niemczech pozostał sam kierownik wydziału społeczno – administracyjnego Urzędu Miejskiego w Raciborzu Piotr Kuczaty. Urodzony w pobliskim Rogowie był mieszkańcem Pszowa. Ukończył prawo na Uniwersytecie Śląskim, na którym był członkiem Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, wcześniej działał w ZMS. Już w trakcie studiów wyjeżdżał do krajów komunistycznych Bułgarii, czy na Węgry. W 1984 otrzymał nawet zgodę na podróż do RFN. Po studiach był referentem w sądzie wojewódzkim w Katowicach, następnie w sądzie w Rybniku i Wodzisławiu, a od roku 1986 objął stanowisko naczelnika wydziału UM w Raciborzu. Bez przeszkód wyjechał w tym samym roku na wakacje do Niemiec Zachodnich, pozostawił wówczas w kraju żonę i dziecko. Rok później w lecie 1987 pozwolono mu ponownie wyjechać z żoną i córką, z tego wyjazdu rodzina Kuczatych już nie powróciła wybierając „zgniły Zachód”, jak wówczas propaganda PRL nazywała kraje demokratyczne. Wniosek paszportowy, który złożyli był parafowany przez prezydenta towarzysza Jana Osuchowskiego, a decyzja o wydaniu zgody na wyjazd dla żony i córki była analizowana przez SB w Rybniku. Po kilku dniach nieobecności w pracy, Kuczaty został zwolniony z urzędu miejskiego.

Nie wszyscy bierni

Sierpień to przede wszystkim rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku w 1981 roku i co za tym idzie powstania NSZZ „Solidarność”. W Polsce doszło wtedy do ewenementu na światową skalę, w państwie komunistycznym funkcjonował oficjalnie niezależny od systemu związek zawodowy, a opozycja była tolerowana. Po rozbiciu i delegalizacji Solidarności w stanie wojennym w 1981 r. związek działał w podziemiu, ścigany i prześladowany przez komunistów. 31 sierpnia, w rocznicę powstania Solidarności w kraju odbywały się msze święte i patriotyczne demonstracje. Opozycja manifestowała swoją obecność i przekonania. W Raciborzu wyglądało to źle. Dawni działacze byli zastraszeni i bierni, brak było zorganizowanych środowisk opozycyjnych, w opór przeciwko dyktaturze generałów włączali się nieliczni. Dlatego raciborska SB informowała w meldunkach „górę”, że „byli działacze Solidarności nie prowadzą prób działań propagandowych związanych z Sierpniem ’80. Nie zanotowano na naszym terenie ulotek, bądź wydawnictw bezdebitowych jak również prób zorganizowania nabożeństw rocznicowych”. Jednak w nocy z 30 na 31 sierpnia milicjanci ze służby patrolowej natrafili na 5 sztuk ulotek o wymiarach 5×7 cm o treści „Nie oddamy Sierpnia” ze stylizowanym podpisem: „SOLIDARNOŚĆ”. Była to akcja ulotkowa raciborskiej młodzieży, która aktywizowała się w czasie ważnych rocznic. Z kolei w gablocie informacyjnej przy kościele Farnym zamieszczono okolicznościową ekspozycję. SB uznała to za prowokację ze strony proboszcza Stefana Pieczki (na zdj.), w meldunku pisano, że ksiądz „… udekorował gablotę i zamieścił w niej wszystkie emblematy Sierpnia ’80, przy czym hasło „solidarność” napisano pismem stylizowanym, ponadto można na niej oglądać kawałek muru ze znakiem polski walczącej”. Mimo tak jednoznacznych treści mieszkańcy Raciborza, co odnotowywała SB, nie wykazywali większego zainteresowania jej treścią. Pod gablotą nie były składane kwiaty, co miało miejsce, gdy widniały w niej zdjęcia i informacje o ks. Jerzym Popiełuszce. Według przytaczanych w meldunkach opinii osób wierzących i praktykujących – Solidarność to relikt przeszłości, a wiele osób, które dawniej były zafascynowane związkiem teraz nie chce przyznawać się, że było jej aktywistami. Co jak można sądzić odzwierciedlało postawę sporej rzeszy nie tylko katolików.

Beno Benczew