Dariusz Niestroj. Jak się sprzedać w trzy minuty?

Pod koniec ubiegłego roku w „Raciborskiej Piwnicy” odbył się konkurs na najlepszy biznesplan. Jury miało do rozpatrzenia dwanaście z nadesłanych wniosków. Pięć z nich przeszło do finału. Jeden zwyciężył. Jego twórcą był… Dariusz Niestroj – ojciec, mąż, właściciel Paszczaka, ale co istotne dla niniejszego tekstu: kaletnik, który potrafił się sprzedać w kilka minut. O tym jak tego dokonał, dowiemy się z dzisiejszego magazynu.

***

Dariusz skórzaną galanterią zajmuje się od kilku lat. Początkowo nie wiązał z nią przyszłości – było to jego hobbystyczne zajęcie, któremu oddawał się po godzinach pracy. Zaczęło się niewinnie – od skórzanej torebki dla żony, nad którą pracował przez kilka miesięcy, mając do dyspozycji widelec, który okazał się nieprzypadkowym atrybutem, gdyż jak sam przyznaje: – Widelec służy do jedzenia, a ja byłem głodny mej pasji! – Apetyt na sukces rósł z każdym kolejnym zamówieniem. Raciborzanin zgłębiał tajniki kaletnictwa, dzięki czemu po kilku latach mógł otworzyć własną działalność. Zaczęło się od torebki, ale w tej chwili jest już w stanie stworzyć praktycznie wszystko: teczki, paski, podkładki pod myszki i portfele – zmora kaletników, gdyż przy ich wykonywaniu wychodzi nawet najmniejsze niedociągnięcie. Mając już doświadczenie w branży, Dariusz postanowił zawojować świat. Zaczął od konkursu zorganizowanego przez Raciborski Inkubator Przedsiębiorczości. Wygrał! Poniżej poznamy jego przepis na sukces.

Więcej o konkursie tutaj: Raciborzanin Dariusz Niestroj zwyciężył w konkursie na najlepszy biznesplan i wygrał kasetkę pieniędzy

Wyluzuj

Do udziału w konkursie namówił Dariusza znajomy: – Pomyślałem sobie – co mi szkodzi. Zawsze warto spróbować. Może w ten sposób uda mi się wypromować na rynku lokalnym i nie tylko – wspomina kaletnik. Wystarczyło jedynie napisać wniosek. Poszło gładko. Na drugim etapie konkursu czekały go zajęcia z pitchowania (profesjonalnych prezentacji biznesowych), dzięki którym dowiedział się, jak występować przed publicznością. Swoją prezentację konkursową komentuje następującymi słowami: – Chciałem to zrobić z humorem, ale merytorycznie. Miało być bez spiny. Bo ja jestem właśnie takim normalnym facetem z Raciborza i to chciałem też pokazać – dodaje. Gdy do jego pracowni przychodzi zamożny klient, nie zakłada z tej okazji krawatu, by mu się przypodobać. Nie zamienia też adidasów na oksfordki, pomimo tego, że w dłoniach dzierży materiały o wartości przekraczającej pensję przeciętnego Kowalskiego. To właśnie ta naturalność jest często obiektem zachwytu jego klientów: – Ze mną rozmawia się jak ze swojskim chłopem. Ja przed nikim z rangi tytułu klękać nie będę – śmieje się.

Stąpając po ziemi, nie bój się marzyć

Uczestnicy walczyli o nagrodę pieniężną w wysokości 5 000 zł: – To dla mnie duża kwota, ale w biznesie nominały liczy się troszkę inaczej. Jednym słowem: wiedziałem, że nie zrealizuję za nią swych największych planów – mówi mój rozmówca. W kilkuminutowej prezentacji postanowił więc przeznaczyć nagrodę na stworzenie katalogu swych prac. Być może właśnie to urzekło komisję: pozornie mały krok tak naprawdę otwierał przed Dariuszem ogromne możliwości. Katalogi nie miały bowiem zapełniać skrzynek pocztowych losowych mieszkańców.

Wytypuj dwunastu

Nie każdy doceni sztukę – z taką prawdą musi się liczyć każdy z twórców, choć nie jest to proste. Tadeusz Peiper w jednym ze swoich postulatów głosił, iż jego poezja jest „sztuką dla dwunastu” – tym stwierdzeniem, nadając rangi zarówno sobie, jak i tym, którzy byli w stanie ją pojąć. Dariusz także wiedział, że swoją pracą nie będzie mógł obdarować wszystkich. Niejednokrotnie się o tym przekonał, gdy informował potencjalnych klientów o cenie swoich produktów: – Większość ludzi nie jest w stanie zaakceptować takiej kwoty. Dla nich to tylko kawałek skóry… – opowiada. Warto jednak zaznaczyć, że nasz bohater każdą rzecz wykonuje ręcznie, co może potrwać nawet kilka miesięcy. Nie wynika to z braku umiejętności – Dariusz wie, że jedna pomyłka mogłaby go wiele kosztować, ponieważ materiały, których używa są bardzo dobrej jakości, a to również wiąże się z niemałymi wydatkami. Na szczęście istnieją ludzie, którzy patrząc na rzeczy wykonane przez naszego kaletnika, widzą jego ciężką pracę: – Kiedyś klient powiedział mi, że nie przychodzi do mnie po torbę, a po pieprzone dzieło sztuki – wspomina, dodając po chwili: – Każda stworzona przeze mnie rzecz jest niepowtarzalna. Jak na razie wśród moich stałych klientów można znaleźć lekarzy, prawników, biznesmenów, ale kto wie, co przyniesie przyszłość – kończy swój wywód.

Należy jednak mieć na uwadze, że większość z nas doceniła Awangardę Krakowską, studiując jej twórczość na lekcjach języka polskiego. Jej zasięg rozciągnął się więc, pozostawiając liczbę dwanaście – ignorantom polskiej literatury. Oby z twórczością Dariusza było tak samo. Tego mu życzę z całego serca. Trzymam też kciuki, a oprócz tego promuję, zajmując nobilitowane miejsce wśród nielicznych:

www.niestrojleatherworks.pl
www.instagram.com/niestrojleatherworks
www.facebook.com/niestrojleatherworks

R.B

Polecamy także poprzedni artykuł o Dariuszu Niestroju: Zmienia skórę w kaletnicze cudeńka