Dzik szarżował na ludzi
Środa między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Krzysztof Mondel krzątał się po podwórku. Razem z teściem budował kojec dla psa, kiedy na podwórku pojawił się ogromny dzik. Na widok mężczyzn rozpoczął szarżę. - W ostatniej chwili, dzięki temu, że ostrzegła mnie żona, zdążyłem odskoczyć w bok – opowiada pan Krzysztof. Przez kilka kolejnych chwil mógł się tylko przyglądać, jak sporej wielkości zwierzę dewastuje ogrodzenie, próbując wydostać się do pobliskiego lasu.

Podwórko, na którym doszło do tej sytuacji, jest całkowicie ogrodzone. Było jednak popołudnie, godzina 15.30, więc brama wjazdowa była otwarta. Spłoszone, może przez przejeżdżający samochód zwierzę wbiegło z ulicy na podwórko. Wtedy zobaczyła je przez okno małżonka pana Krzysztofa. Pobiegła na drugą stronę domu i przez okno balkonowe ostrzegła męża przed niecodziennym gościem. - Biegł prosto na mnie, w ostatniej chwili odskoczyłem. Przebiegł może z pół metra ode mnie. Był ogromny. Szybko z teściem wbiegliśmy na taras. A dzik taranował to jedno ogrodzenie, to drugie, to trzecie. To zwykła siatka, więc dość mocno ją sfatygował – pokazuje efekty wizyty dzika pan Krzysztof. Ostatecznie po pewnym czasie zwierzę znalazło drogę do bramy.
Dziki polubiły sąsiedztwo ludzi
Wiesław Krzyżok, sołtys Krostoszowic, który również tego dnia musiał salwować się pośpieszną ucieczką przed dzikiem, przyznaje, że ul. Leśna, na której doszło do opisanej wyżej sytuacji, ostatnio często jest odwiedzana przez dziki. Leśna sąsiaduje z pokopalnianą hałdą, na której dawno już wyrósł gęsty las. Na zboczu hałdy, w leśnej gęstwinie dziki mają wymarzone warunki do bytowania. - Ostatnio widziałem, jak na skraju lasu chyba ze 14 ich biegało – mówi sołtys. Niestety dziki zaczęły coraz śmielej odwiedzać sąsiedztwo ludzi, najpewniej w poszukiwaniu pożywienia. Jak mówi sołtys, do tej pory odwiedziny te kończyły się raczej poniszczonym ogrodzeniem albo przerytym trawnikiem mieszkańców ulicy. I dochodziło do nich wtedy, kiedy na dworze nie było ludzi. Tymczasem teraz do ataku doszło w biały dzień.
– Zadzwoniłem do myśliwego z koła łowieckiego, żeby coś z tymi dzikami zrobili. Przecież nie jest normalne, że w biały dzień dzik biega po ulicy i wchodzi do zagród. Chwilę po tym ataku, drogą szło dziecko, ono by raczej nie uciekło przed szarżującym dzikiem. Tymczasem kiedy opowiedziałem o tym myśliwemu, ten stwierdził, że nic nie może zrobić, bo na terenach zamieszkałych strzelać do dzików myśliwi nie mogą. Powiedział też, że na takim terenie za dzikie zwierzęta odpowiada Skarb Państwa, który jest właścicielem zwierzyny łownej – opowiada sołtys. Nie ukrywa, że odpowiedź myśliwego mocno go zirytowała. - No to co w takiej sytuacji, kiedy dziki hasają po ulicy mamy zrobić? - pyta Krzyżok.
Komentarze

14 komentarzy
leśniczy powinni las ogrodzić,skoro zwierzyna to w końcu czyjaś własność
czy straty spowodowane ze zderzeniem z taką własnością ktoś mi może zrekompensuje?
pełno tego wszędzie ,biegają gdzie popadnie ktoś w to wpierdoli albo kogoś jeszcze zaatakuje
Ni właśnie! Może w końcu któryś dziennikarz wejdzie do lasu, w okolicy Wodzisławia, zobaczy jak wygląda las, zryty kołami crossowymi. Policji do pracy nie zmusi żadna siła! Wszyscy tylko piszecie o ekologii, ale tak w ogóle wszystko macie w d...!
A Szyszko jeszcze przez te dwa lata dołożył do pieca ,gdzie by do lasu nie wstąpić tam wycinka ,teraz jeszcze trzeba się zabrać za mordowanie zwierząt ,bo polowaniem tego nazwać nie można . Poluje się po to aby przeżyć , nie dla zabawy aby zaspokoić swoje mordercze żądze ! Jeżeli tak kochają te polowania niech biorą dzidy czy łuki ,wtedy zwierzę będzie miało w miarę równe szanse ,a nie sztucer z lunetą . Nie ingeruj w środowisko zwierząt wtedy zwierzę nie będzie ci wchodzić w twoje . Dzik nie atakuje dla przyjemności tylko wtedy kiedy czuje się zagrożony .
A niby gdzie ten dzik ma żyć? W lesie jeżdżą na motorach, policja ma wszystko głęboko w d... Ciekawe co robią i za co biorą pieniądze osoby zajmujący się ochroną środowiska w urzędzie miejskim w Wodzisławiu? Niech przejdą się po lasach, wszystko rozjezdzone, zdewastowane. Najlepiej udawać że wszystko w porządku i siedzieć w wygodnym fotelu!
Problem polega na tym że u nas dzików było bardzo mało a teraz jest ich bardzo dużo - kiedyś zobaczyć dzika to było życiowe przeżycie a teraz dzików jest tyle co kiedyś saren, a saren więcej niż krów i owiec razem wziętych. Zaraz zobaczyć krowę na łące to będzie przeżycie.
No tak wg ciebie ja się ośmieszam a ty nie.W tym art nie ma nic o samochodach chodziło mi o te niby ataki dzików na ludzi.Po drugie co sugerujesz ze zwierzeta jak jelenie, sarny , losie wystrzelac bo wchodzą pod samochody ? A co proponujesz z drzewami zrobić które stoją nieruchomo z boku i też tak jeżdżą niektórzy że zaniast szeroką drogą on musi na drzewo wjechać. Wyciąć? A może nie jeździć jak szalony z prędkościami które na kazdym zakręcie wyrzucą auto z drogi może trochę pomyslunku albo i na prostej drodze tylko z powodu prędkości lub alkoholu lub narkotyków. ?
Rocznie ginie sporo ludzi w wypadkach samochodowych z udziałem dzikich zwierząt. Nie jeździsz samochodem dlatego nie rozumiesz.tego. Niedawno Jadąc z Rybnika na Wodzisławskiej kilkanaście dzików wleciało pod nadjeżdżające auto.Kierowca miał tyko trochę naderwany zderzak.Całe szczęście że nie jechał za szybko. Przy większej prędkości można mieć takiego kilkuset kilogramowego zwierzaka w kabinie. Dzik się nie boi i wskakuje czasem na drogę przed pędzące auto. Miasto i teren zamieszkały to nie miejsce dla dzikich zwierząt. Nie ośmieszaj się pisząc takie brednie.