Paweł Kazuła: W MTB najważniejsza jest psychika

Duże prędkości, ryzyko urazu, widowiskowe skoki przez naturalne przeszkody – to popularne wyobrażenie jazdy na rowerze w warunkach górskich. Coraz więcej osób zaczyna interesować się tą formą aktywnego spędzania czasu. Jednym z doświadczonych pasjonatów tego sportu jest raciborzanin Paweł Kazuła. Nam opowiada o kulisach jednej ze swoich życiowych miłości.

– Umiejętności pozwalają mi na więcej niż głowa. Odporność psychiczna to najważniejszy element naszej pasji – mówi Paweł Kazuła, na Facebooku znany jako Kazik z Racka, który od wielu już lat jeździ na rowerze po górach. Czy to ekstremalny sport? – Jak każdy inny. Nie nadużywałbym tego słowa. Nie odbieram go jako taki, ponieważ nigdy nie szarżuję, staram się jeździć nie szybko a technicznie i bezpiecznie – podkreśla.

Nie pamięta, kiedy dokładnie pokochał rower górski. Jak mówi, co prawda zawsze był aktywny, interesował się sportem, ale zamiłowanie to kończyło się na grze w piłkę nożną z kolegami czy sprawdzaniu swoich sił na rolkach. – Na tych ostatnich kiedyś jeździło się inaczej niż dzisiaj. Wystarczył kawałek prostej, jakieś schodki na ulicy Długiej i kombinowało się nad różnymi trikami – wspomina Paweł.

Pierwszy kontakt z MTB to mniej więcej rok 2000. Jak wspomina mój rozmówca, jazda na rowerze pozwoliła mu nie tylko poznać ciekawe tereny w Polsce i za granicą, ale także nawiązać liczne znajomości. Tłumaczy, że nazwa tego, czym hobbystycznie się zajmuje, zmieniała się wielokrotnie, przede wszystkim pod wpływem producentów sprzętu, ale najpopularniejszym określeniem pozostaje MTB – skrót od angielskiego mountain biking. Reprezentanci tej dyscypliny nie kryją, że jedną z głównych zalet roweru górskiego jest jego uniwersalność. – Wielu z nas rekreacyjnie jeździ na rowerze. Sprzęt jest prosty do przewiezienia z miejsca w miejsce, a ten sport może uprawiać każdy, kto czuje taką potrzebę – przekonuje P. Kazuła, dodając, że w jego przypadku satysfakcję przynosi każda pokonana trasa. – Racibórz jest położony bardzo korzystnie, ponieważ w obrębie stu kilometrów mamy wiele szczytów górskich. Jeśli chodzi o Polskę warto odwiedzić na przykład Beskid Żywiecki. Wiele miejsc do jeżdżenia znajdziemy w Czechach czy na Słowacji. Niestety  zazwyczaj zdarza się tak, że w miejscach, które my uznalibyśmy za idealne, jest zakaz jazdy.

Najdalej był na Wyspach Kanaryjskich i na Maderze – portugalskiej wysepce na którą jego znajomi zaczęli jeździć niedawno. – Tam jest świetny klimat, w okresie zimowym raz na jakiś czas spadnie deszcz. U nas jazda w zimie jest przyjemnością tylko przez moment – ocenia, dodając, że są oczywiście tacy, którzy nastawiają się tylko na zimowe górskie wypady na dwóch kołach.

W dyscyplinie MTB organizowanych jest coraz więcej zawodów, które są próbą sprawdzenia swoich możliwości i tego, jak wiele pracy i talentu brakuje do czołówki. Paweł nie kryje, że jeśli chodzi o sportową rywalizację nigdy nie był wyróżniającym się zawodnikiem. – Cieszyłem się, gdy zajmowałem miejsce w pierwszej połowie stawki. Być może wynikało to z tego, że, tak jak wspomniałem, nie zależało mi na szybkiej jeździe.

P. Kazuła opowiada o tym, jak zmieniała się specyfika tego sportu. – Dawniej trasę na górę, jak i na dół pokonywało się rowerem. Teraz możliwe jest wynajęcie busa, wjechanie wyciągiem – mówi i kontynuuje: – Aby czerpać przyjemność z jazdy trasa powinna być wąska, z dużą ilością korzeni, skał. Najlepiej jeśli nie była wcześniej zbyt mocno eksploatowana. Cała zabawa polega bowiem na tym, aby znaleźć jakąś nową, nieodkrytą trasę. W slangu MTB nazywa się to singlem. Jest to niezwykle trudne, ale nie niemożliwe.

Co jest najważniejsze w górach? Nasz bohater twierdzi, że rozsądek, chłodna głowa i odpowiednie przygotowanie. Dużo zależy od formy w danym dniu. Istotne jest też doświadczenie, z biegiem lat nabywa się pewnych nawyków, które nie raz mogą pomóc w przejechaniu trasy, a nawet uratować życie. – Staram się unikać zbyt ekstremalnych tras, trzeba mierzyć siły na zamiary. Jak jadę to bardziej technicznie, z zachowaniem pewnych zasad bezpieczeństwa. Na razie obyło się bez większych urazów – miałem złamany obojczyk, wybity bark. Zazwyczaj nie jeżdżę sam, warto mieć ze sobą kogoś, kto w razie trudności pomoże – zaznacza.

Jakie trasy planuje w niedalekiej przyszłości? – Raczej nie mam jakichś marzeń związanych z jazdą po górach. Tam gdzie będzie okazja pojechać – pojadę – kończy Paweł Kazuła.

MAD