Rysiek Paurowski o przystani z betonu i muralu z kolorów

W ciągu ostatniego miesiąca toporny betonowy kloc zwany również przystanią kajakową nabrał barwnej lekkości. Stało się tak dzięki pracy Ryszarda Paurowskiego, której przez cały ten czas przyglądaliśmy się z uwagą – począwszy od początkowych szkiców, przez malowanie pierwszych i kolejnych warstw, na wykończeniu i impregnacji całości skończywszy. Cały proces twórczy uwieczniliśmy na zdjęciach – zobaczcie jak powstawał mural na raciborskiej przystani.


Mural na raciborskiej przystani jest jedynym takim malowidłem w Raciborzu. Co przedstawia? Jak należy na niego patrzeć? Co stanowiło największe wyzwanie przy jego wykonaniu? O tym rozmawiamy z Ryszardem Paurowskim – autorem malunku.

_OQL1110
– Czy ta praca była spełnieniem Twoich marzeń?
– To nie jest spełnienie marzeń, ale na pewno dobry początek, żeby te marzenia spełniać w przyszłości. Temat był trudny, bo Racibórz to nie Kalifornia, gdzie przez pół roku nie pada i jest piękna pogoda. W międzyczasie podniósł się poziom wody, część malunków znalazła się pod wodą… W ogóle malowanie na wodzie i na takim gabarycie było wielkim wyzwaniem – to jest niecałe 300 m2 z czego ja pomalowałem jakieś 250 m2…

– Co było inspiracją do powstania tego malunku?
– Tematem przewodnim jest legenda powstania grodu raciborskiego (nie mylić z legendą o powstaniu herbu Raciborza). Rozmawiałem z wieloma osobami i okazało się, że większość osób jej nie zna. To dało mi elastyczność w przedstawieniu mojej pracy, mogłem zaimprowizować projekt. Nie przeniosłem tej legendy wprost na ścianę, bo każdy może sobie kupić książeczkę z legendą i ją przeczytać. Skupiłem się na przedstawieniu pewnych motywów legendy.

– Jakie to motywy?
– Las, mrok, gród…

– Jak na to patrzeć?
– Czyta się to jak mangę – od prawa do lewa, z nurtem rzeki, a nie pod prąd. Uprzedzam, że księcia nie ma, bo jest nim osoba oglądająca. W ten sposób człowiek spotyka się z częścią tej legendy. Trzeba też użyć przy tym trochę wyobraźni.


– Przystań jest mocno krytykowana w Raciborzu. Nie obawiasz się, że ta krytyka przenie się również na Twoje dzieło?
– Mój malunek też nie będzie cieszył się popularnością. Wszystko co miało być shejtowane (hejtować, z ang. hate, pol. nienawidzić – krytykować w sposób nienawistny – red.) zostało już shejtowane, łącznie z tym że tu maluję i że mogło być coś lepszego. Pewnie, że tak, bo zawsze może być coś lepszego, ale dla mnie była to po prostu świetna frajda i tę nienawiść komentatorów obracam w pył. Jeśli mają odwagę, mogą powiedzieć mi to w twarz.


– Z Twoim malunkiem to miejsce prezentuje się całkiem okazale. Ma szansę na stanie się kultowym?
– Spotkałem się już takimi opiniami, że ta przystań może być takim miejscem, choć moim zdaniem obiekt mógłby być lepiej zagospodarowany, tak żeby było tu coś więcej niż jedna ława pod drzewem przy ścieżce. Miejmy nadzieję, że ktoś jeszcze popracuje nad tym miejscem, że doczeka się ono końcowej realizacji.

Rozmawiali: Paweł Okulowski | Wojtek Żołneczko