Na dyrektora mieszkaniówki Grzegorza Syskę czeka wypowiedzenie
Bałagan, chaos decyzyjny, przetargi z pominięciem procedur, zły podział obowiązków - po kilku kontrolach przeprowadzonych w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej w Wodzisławiu wyszły na jaw uchybienia związane z działalnością Grzegorza Syski. Czy ktoś za nie odpowie?
Urząd miasta i komisja rewizyjna przyjrzały się działalności Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej w Wodzisławski Śląskim. Efektem jest kilka raportów, których zawartość budzi spore kontrowersje. Dlaczego? Postaramy się wyjaśnić.
Poważne wątpliwości
Zaczęło się od kontroli prowadzonych przez urząd miasta. - Miasto miało wątpliwości co do funkcjonowania zakładu. Wynikały one z różnych kwestii. W jednej strony wątpliwości budziła kondycja finansowa zakładu. Z drugiej docierały do nas uwagi ze strony mieszkańców co do sposobu prowadzonych przez zakład przetargów i stosowanych procedur - wyjaśnia rzecznik urzędu miasta, Barbara Chrobok.
Żmudna praca
Równolegle swoje kontrole w zakładzie prowadziła komisja rewizyjna rady miasta, a dokładnie zespół składający się z dwójki radnych: Grażyny Pietyry i Jana Czyżaka. Przez kilka miesięcy wertowali dokumenty, sprawdzali lokale. Wynikiem działań zespołu są wielostronnicowe raporty wraz z wieloma zastrzeżeniami pod adresem mieszkaniówki.
Trzy miesiące to za długo
Zespół przyjrzał się na przykład wynajmowi lokali komunalnych i socjalnych. Wyłonił się tu obraz bałaganu i opieszałości, bo proces najmu w niektórych przypadkach wydłużał się nawet do kilku miesięcy. Zespół zalecił więc m.in. wypracowanie zasad mających na celu skrócenie procesu najmu do jednego miesiąca, a w przypadkach niezależnych od wynajmującego do trzech miesięcy. Zasugerował też wprowadzenie comiesięcznej weryfikacji na podstawie danych z USC osób zmarłych, które mieszkały w lokalach komunalnych i socjalnych.
Poważne straty?
Z kolei w przypadku lokali użytkowych zespół doliczył się łącznie 184 190,6 zł strat, jakie poniósł zakład w wyniku swoich działań. W opinii zespołu straty te wynikały z różnych powodów. Dla przykładu podamy kilka. Są to m.in. „straty z tytułu podwójnego zwolnienia z kosztów poniesionych na adaptację lokalu” (w wysokości 20 068,72 zł) czy straty z tytułu „zaniżenia stawek czynszu w umowach najmu sporządzonych niezgodnie z dokumentacją z licytacji stawki czynszu jak i niezgodnie ze stanem faktycznym” (na kwotę 36 051,75 zł).
Jednocześnie komisja zawnioskowała o szereg zmian, takich jak korekty umów najmu lokali, które zostały sporządzone w sposób niezgodny z dokumentacją negocjacji stawki czynszu, czy wręcz o rozwiązanie jednej z umów.
Sprawa nie dla organów ścigania
I tu zaczęły się schody, bo - po pierwsze - nie wszystkie ustalenia komisji rewizyjnej potwierdziły się. Po drugie - w świetle prawa nie wszystkie zalecenia komisji okazały się możliwe do realizacji. W największym uproszczeniu oznacza to, że o ile miasto zgodziło się z częścią ustaleń zespołu, tak niektórych nie mogło zaakceptować. - Można mówić o uchybieniach formalnych w ZGMiR, za które odpowiedzialność w pełni ponosi dyrektor. Można też mówić o niedostosowaniu regulaminów zakładu do obowiązujących uchwał rady miasta czy zarządzeń prezydenta - wylicza rzecznik urzędu, Barbara Chrobok. Dodaje, że występowały też braki w postępowaniach przetargowych (nie oznacza to, że przetargi się nie odbywały albo że ktoś załatwiał coś „pod stołem”. Nie. Przetargi były, natomiast w ich trakcie zapominano na przykład o wykazie, czyli wywieszeniu koniecznego pisma na okres 21 dni). W opinii miasta uchybienia te nie są więc podstawą do wystąpienia z zawiadomieniem do organów ścigania. Nie stanowią też naruszenia dyscypliny finansów publicznych.
Pomylili pojęcia
A co ze stratami, o które wskazywała komisja rewizyjna? Są - ujmując to delikatnie - grubo przesadzone. Komisja pomyliła bowiem takie pojęcia jak „ulepszenia” od „nakładów koniecznych”, a w konsekwencji w swoich protokołach pisze później o „zwolnieniach”, a nie „potrąceniach”.
Radcy byli do dyspozycji
Niemożliwe są także do wprowadzenia korekty umów najmu lokali lub ich rozwiązanie, bo kwestie te reguluje prawo cywilne. Zgodnie z nim umowa to „świętość” i dopóki trwa, nie można nakazać najemcy, by płacił więcej. Nawet, jeśli taka umowa została zawarta z uchybieniem, ma skutek wiążący. - Może nam być jedynie przykro, że komisja rewizyjna nie zwróciła się z prośbą o konsultacje swoich wniosków i zaleceń do biura radców prawnych - zaznacza rzecznik urzędu.
Plan naprawczy
Co zatem zrobi miasto? Po zapoznaniu się z wnioskami komisji rewizyjnej prezydent Mieczysław Kieca zaproponował coś na kształt planu naprawczego, który ma uzdrowić sytuację w ZGMiR. Składa się on z 7 punktów. Polegają one m.in. na opracowaniu przez ZGMiR jednolitych procedur dotyczących postępowań przetargowych czy na wzmocnieniu nadzoru nad mieszkaniówką. Będą też szkolenia dla pracowników zakładu. Ma skrócić się czas oczekiwania na wynajem lokali.
Dużą rolę w uzdrowieniu mieszkaniówki ma odegrać Krystian Stępień, nowy dyrektor zakładu. Pierwsze zmiany wprowadził już pełniący przed nim obowiązki dyrektora Ryszard Kuhn, wiceszef ZGMiR.
Wypowiedzenie dla dyrektora
Grzegorz Syska, który oficjalnie jest jeszcze dyrektorem ZGMiR, od kilku miesięcy przebywa na L4. Jego chorobowe zbiegło się w czasie z kontrolą wewnętrzną przeprowadzoną przez urząd miasta w ZGMiR. Rozpoczęło się po poważnej rozmowie Syski z prezydentem Mieczysławem Kiecą o niepokojącej włodarza sytuacji w zakładzie. Na dyrektora Syskę czeka wypowiedzenie. Otrzyma je, gdy tylko pojawi się w pracy.
Magdalena Kulok
Czytaj więcej we wtorek w Nowinach Wodzisławskich
to jest nic po prostu prezydent miasta wydzierżawia teren wraz z całą infrastrukturą bez przetargu lub nawet zebrania ofert za cenę 20 gr za metr kwadratowy to jest dopiero dla mnie chamstwo a w innym artykule to jest jasno opisane jak wydział ojca synowi załatwiał zlecenie w urzedzie miasta i co tu nie będzie zwolnień?przecież to jest kpina myślę że na jesień zniknie z urzędu raz na zawsze twarz pana prezydenta M.K